Pewnego jesiennego poranka Igiełka obudziła się gwałtownie. Na jej skroniach pojawiły się dziesiątki kropelek, a serce biło w rytmie szalonego rock’n’rolla.
- Co za dziwny sen… - powiedziała cicho dziewczynka jakby nie wiedząc czy to był sen, czy równoległa rzeczywistość. Obrazy, które jej się przyśniły były bardzo żywe i realistyczne.
Wstała z łóżka, napiła się łyk wody i wyglądając przez okno (choć wcale przez nie nie patrząc) analizowała swój sen.
W swoim śnie dziewczynka miała dużo lat. (‘Dużo’ dla Igiełki wówczas oznaczało kiedy ktoś jest wysoki i nie chodzi już do szkoły.) Duża Igiełka szła przez łąki ku wzniesieniu. Kolor traw był niezwykle zielony, dziewczynka nigdy nie widziała takiego odcienia zieleni. Były jak świeżo otarta skórka z limonki, a w dotyku miękkie jak atłas. Duża Igiełka szła prowadzona popołudniowym ciepłym słońcem, czuła się spokojna i radosna. Na swojej drodze mijała drogowskazy, które pomagały jej obrać właściwy kierunek. Każdy drogowskaz był rośliną, np. słonecznik wskazywał Dom, maki – Wakacje, dąb – Męża i dzieci, róże - Studia. Były też i takie drogowskazy, za którymi duża Igiełka nie chciała podążać, np. lilie wskazywały drogę do Wielkich wygranych, akacja – Alkohol jako środek dobrej zabawy i braku problemów. Inga (takie imię nosił duża Igiełka w jej śnie) musiała dotknąć każdego drogowskazu, który uważała za dobry, wówczas ten wskazywał jej drogę dalszej podróży. Kiedy Inga zbliżała się do wzgórza, za którym zapewne miała ujrzeć świat, do którego kierowały ją drogowskazy, napotkała na jeden z ostatnich, który wskazywał Przeszłość. Pod tabliczką oplecioną bluszczem stała filiżanka z pachnącą herbatą. Inga postanowiła się napić, była spragniona po długiej choć pięknej podróży. W chwili, kiedy usta młodej kobiety zetknęły się z płynem, pożałowała swojej decyzji. Świat zawirował i stał się… taki… duży! Nie! To nie świat stal się duży, to Inga niespodziewanie się skurczyła. Znów była Igiełką. Była jeszcze mniejsza niż w rzeczywistości. „Co się ze mną stało?” – dziewczynka rozpaczliwie próbowała zrozumieć zaskakujący bieg wydarzeń. Zaczęła biec przed siebie, trochę jakby uciekając, trochę szukając kogoś bliskiego, żeby jej to wszystko wyjaśnił.
Dalsza podróż Igiełki stała się mozolna, trawy, które początkowo delikatnie muskały jej stopy, teraz oplatały się wokół kostek spowalniając kroki, a ciepłe popołudniowe słońce zostało wchłonięte przez burzowe chmury, które okryły mrokiem piękne łąki. Igiełka czuła, że wraz z herbatą-nie herbatą wlała w siebie strach i pustkę, których moc była coraz silniejsza z każdą chwilą i z każdym krokiem zbliżającym Igiełce do celu. Kiedy dziewczynka w końcu doszła do szczytu wzniesienia, ujrzała ostatni drogowskaz. Był to krzew cyprysu na szczycie którego falowała tabliczka z napisem Życie według własnych wyborów. Igiełka bardzo chciała dosięgnąć tabliczki jednak była zbyt mała. Gdyby tylko nie wypiła tej herbaty… Dziewczynka jednak nie dała za wygraną. Zaczęła wspinać się po krzewie, co nie było łatwe, ponieważ jego ostre gałęzie kaleczyły skórę, a wzmagający się wiatr kołysał krzewem coraz silniej. Kiedy dziewczynka miała tabliczkę na wyciągnięcie ręki, silny burzowy podmuch wiatru zrzucił ją z krzewu. Igiełka zamknęła oczy, jakby to miało ją uchronić od bolesnego upadku. Jednak po chwili zorientowała się, że nie upadła, tylko cały czas… spada. Strach i pustka zdawały się wypełniać każdą część ciała dziewczynki. Otwarła szeroko oczy, widziała wystające z ziemi korzenie i ręce które próbowały ją dosięgnąć. „Jestem stara a ty chcesz mnie zostawić”, „Nie poradzisz sobie!, „Dziecko nie waż się!”, „Jesteś taka sama jak ja”, „Co ty zrobiłaś!? Zachowujesz się źle, trafisz do domu dziecka!” „Nie wolno ci!”, „Hahahahah” – dochodziły Igiełce przerażające głosy, które wzmagały na sile. „Nieeeee!” – krzyknęła, żeby je zagłuszyć.
Igiełka nadal stała wyglądając przez okno, jakby gdzieś na horyzoncie widziała drogowskaz z odpowiedzią Dlaczego?.
„Czy to znaczy, że jak byłam dorosła dokonywałam złych wyborów?” – rozmyślała dziewczynka. „Jeśli Przeszłość była złym drogowskazem, to dlaczego moja rodzina mi nie pomogła, tylko…”, westchnęła i odwróciła się w stronę drzwi. W tej chwili ciepły podmuch wiatru zaczął tańczyć z firanką, strącając jednocześnie ze stolika Pismo Święte. Igiełka podniosła Księgę, i przeczytała fragment: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego.” (Łk 9:51-62) Nie zrozumiała do końca, co znaczą te słowa, jednak postanowiła je zapamiętać, ponieważ były równie tajemnicze jak sen, z którego mocy wciąż nie potrafiła się uwolnić.
Wiele lat później Inga zrozumiała, że najsmutniejszą klęską, jaka może ponieść człowiek, jest rezygnacja z własnych marzeń, z życia według obranych przez siebie drogowskazów. Nawet jeśli zdarzyło się jej podjąć nietrafną decyzję lub zaufać nieodpowiedniemu drogowskazowi, starała się traktować to jako małą przeszkodę w dalszej drodze ku Własnemu życiu. To co bezpieczne i sprawdzone nie daje możliwości rozwoju, a ściąga jedynie ku mrocznej przeszłości. Aby wybrać siebie trzeba mieć dużo odwagi a zarazem dziecięcej naiwnej często wiary, która jest wolna od ograniczeń w postaci „nie da się”.
Bo jeśli czegoś prawdziwie pragniesz, w końcu Anioł Stróż przekaże Wszechświatowi tajny znak i okaże się, że ty i twoje pragnienia stoicie tuż obok na wyciągnięcie ręki…
Agnieszka Jałowiec
© yogaagnes.com 2021
KONTAKT:
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium