09 lutego 2022
Ciężkie
27 stycznia 2022
Joga
16 listopada 2021
Grunt

Artykuły z tej kategorii

Książkę Pauliny Młynarskiej polecały dziewczyny z Akademii Praktyków Jogi na GWSH. Że to taka kobieca i bardzo dobra książka. ‘Potrzebuję w swoim życiu trochę więcej kobiecości, to dla mnie’ pomyślałam. Wprawdzie przed chwilą urodziłam bobasa i powinnam czuć, że jestem na szczycie swojej kobiecości, jednak to tak nie działa. Przynajmniej nie u mnie. Kiedy przez większość czasu jestem w skupieniu „na zewnątrz”, na dziecku i wszystkich czynnościach z nim związanych. Kiedy dojście do siebie po porodzie jest trudniejsze niż mi się wydawało, że będzie. Kiedy praktyka na macie ogranicza się do Powitania Słońca bo ciało buntuje się ze zmęczenia, a medytacje i Savasana kończą się drzemką… Nie czuję się kobieco. W zasadzie nie wiem jak się czuję. ‘Więc ta książka, to jest to czego mi potrzeba’ – pomyślałam i teraz po jej przeczytaniu, wiem, że dokładnie tak jest!

To jest pierwsza książka pani Pauliny z jaką się zetknęłam. Nigdy nie śledziłam jej też w mediach społecznościowych. Nawet nie wiedziałam, że podąża joniczną ścieżką. To co w pierwszej kolejności podziałało na mnie orzeźwiająco niczym wiosenna burza, to to, że w swoich opowieściach jest po prostu autentyczna. Nie wygłasza pięknych ukwieconych mów, pisze z serca, po prostu, prawdę, która często może być uważana za „niejogiczną”. Bo czy joginka może się wkurzyć? Czy joginka może powiedzieć co myśli? Otóż nie tylko może, ale i powinna!

Moja lewa joga” powstała w czasie pierwszego światowego logckdownu z powodu pandemii Covid-19. Autorka dzieli się z czytelnikiem swoimi prywatnymi przeżyciami z tego czasu, kiedy musiała odpuścić, pracować z nie przywiązywaniem się i pokazuje, że nawet jogince z długim „jogicznym stażem” nie przyszło to od tak. Że praca nad sobą to droga, czasem nieprzyjemna. To taka droga, którą idziemy każdego dnia. Że nawet jeśli nam się wydaje, że coś w jodze „osiągnęliśmy” to jesteśmy w błędzie, bo jutro możemy nie mieć nic.

 

 

W książce jest też spora część, można powiedzieć, teoretyczna, w której autorka opisuje osiem gałęzi jogi oraz guny i przypomina, że praktyka jogi na macie to tylko jeden z elementów jogi jako całości. O jakże mi było potrzebne to przypomnienie :) Bo kiedy moje ciało zaczęło odmawiać współpracy na macie, miałam w pewnym momencie poczucie, że zaczynam tracić wszystko, na czym opierała się moja dotychczasowa wewnętrzna harmonia. Teraz już wiem, że to nie utrata tylko proces transformacji. Urodziłam bobasa, a teraz rodzę nową siebie. A że porody są trudne, to jest mi trudno. A żeby mi było łatwiej to mam cały zestaw narzędzi w postaci Jam, Nijam, mojej „tratwy” czyli maty, na której nawet Powitanie Słońca przenosi mnie w głąb siebie. Zrozumiałam, że te wszystkie demony, które dochodzą do głosu podczas ćwiczeń oddechowych i medytacji, to część procesu, w jakim jestem. Procesu nowej Mnie.

Bardzo ważnym motywem książki jest też joga konsumpcyjna. To w jaki sposób filozofia mająca przynosić człowiekowi spokój, została skomercjalizowana i sprzedana wielu ludziom jako produkt, który niestety nie ma z prawdziwą jogą nic wspólnego. O tym, że można trafić na nauczycieli – nie nauczycieli, że joga może być przemocowa i że zamiast wyciszenia na zajęciach możemy spotkać sklepik z najnowszymi gadżetami, które jogini ponoć powinni mieć. Ja mam to szczęście, że dobrze trafiłam. Moja nauczycielka Agnieszka Kajda https://www.facebook.com/AgaYogaOlkusz prowadziła lekcje w sposób nienachalny, z dużą otwartością na różnorodność swoich uczniów. Pamiętam, że od początku poczułam się dobrze, również dzięki babeczkom z zajęć, których praktyka obejmowała tylko własną matę. Po raz pierwszy poczułam, że nie muszę rywalizować, nie muszę się starać, że mogę po prostu pobyć ze sobą. Agnieszka organizowała też Kręgi Kobiet, niesamowite spotkania – inspirujące i wzmacniające, po których czułam się, jakbym frunęła. To wszystko sprawiło, że miałam poczucie jogicznego wzrastania w przyjaznej, wspierającej się społeczności kobiet. Niestety nie wszędzie tak jest. Często można się spotkać, że kobieta bywa dla drugiej kobiety przysłowiowym wilkiem. Co miałam okazje odczuć niejednokrotnie będąc w ciąży. Bywa i tak, że ludzi trafiają na nieodpowiedniego nauczyciela, który zniechęca do praktyki lub co gorsza wyrządza krzywdę nie biorąc za to żadnej odpowiedzialności. Oj tak – joga może skrzywdzić, jeśli jest narzędziem w rękach nieodpowiedniej osoby.

Moja lewa joga” Pauliny Młynarskiej to książka, którą powinno się czytać powoli i dać sobie czas na przemyślenie każdej jej części. To nie jest prosta książka do poduszki. To książka prawdziwa. Książka, do której warto wrócić i którą zdecydowanie warto polecić!

Namaste

 

 

 

 

Tego mi było trzeba!
"Moja lewa joga" Pauliny Młynarskiej

01 lutego 2022

© yogaagnes.com 2021

Podpowiedź:

Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium

Ty też bez problemu stworzysz stronę dla siebie. Zacznij już dzisiaj.